środa, 31 grudnia 2014
wtorek, 30 grudnia 2014
poniedziałek, 29 grudnia 2014
sobota, 27 grudnia 2014
piątek, 26 grudnia 2014
Jak to jest z tymi świętami?
ŚWIĘTA NARODZIN JEZUSA CHRYSTUSA
Narodzenie
Chrystusa jako święto. „Nadchodzą święta” to nuta
rozbrzmiewająca po całym świecie, ze wschodu na zachód i z
północy na południe. Dla młodzieży, osób dojrzałych, a nawet
starszych jest to okres ogólnej radości i wielkiej szczęśliwości.
Czymże jednak są święta narodzenia
Chrystusa, że poświęca się im tak wiele uwagi? . . .
Dwudziesty
piąty dzień grudnia uważany jest za dzień narodzin Jezusa
Chrystusa, a jego zachowywanie jest uświęcone zwyczajem i cieszy
się dużą popularnością. Nie ma jednak żadnej pewności co do
tego, że zachowujemy prawdziwy dzień narodzin naszego Zbawiciela.
Historia nie daje nam w tym względzie żadnego zapewnienia. Biblia
również nie podaje nam dokładnego czasu tego wydarzenia. Gdyby Pan
uznał tę wiedzę za niezbędną dla naszego zbawienia, przemawiałby
przez Swoich proroków i apostołów, abyśmy na ten temat wiedzieli
wszystko. Jednak milczenie Pisma Świętego w tej kwestii dowodzi, że
Bóg zakrył to przed nami kierując się Swoją nieskończoną
roztropnością.
W
Swojej mądrości Pan zataił miejsce, w którym pochował Mojżesza.
Bóg pochował go, wskrzesił i zabrał do nieba. Tajemnica ta miała
na celu zapobieżenie bałwochwalstwu. Ten, przeciwko któremu
buntowali się w czasie jego służby, którego prowokowali prawie
poza granice ludzkiej wytrzymałości, ten właśnie wielbiony był
prawie jak Bóg, gdy został od nich odłączony przez śmierć. Z
tego samego powodu Bóg przemilczał dokładną datę narodzin
Chrystusa, aby dzień ten nie stał się przedmiotem czci, którą
należy oddać Chrystusowi jako Odkupicielowi świata – Temu,
którego należy przyjąć, ufać Mu i polegać na Nim, jako
na tym, który ostatecznie może zbawić wszystkich, którzy do niego
przychodzą. Człowiek powinien uwielbić Jezusa jako Syna
nieskończonego Boga.1
Dzień,
którego nie należy ignorować. Ponieważ dwudziesty piąty
grudnia obchodzony jest jako święto dla upamiętnienia narodzin
Chrystusa i ponieważ poucza się i daje dzieciom przykład, że
faktycznie był to dzień radości i szczęśliwości, trudno wam
będzie pominąć ten okres bez poświęcenia mu jakiejkolwiek uwagi.
Można wykorzystać ten czas, aby służył jak najlepszym celom.
W tym
czasie z młodzieżą powinniśmy postępować bardzo ostrożnie. Nie
powinno jej się zostawiać tak, aby zajęła się swoimi własnymi
próżnymi zabawami i rozrywkami – przyjemnościami, które byłyby
szkodliwe dla jej duchowości. Rodzice mogą sprawować w tym
względzie kontrolę przez nakierowanie umysłów swych dzieci oraz
ich darów w stronę Boga, Jego dzieła i zbawienia ludzi.
Pragnienie
przyjemności, zamiast być tłumione i arbitralnie wykorzenione,
powinno być kontrolowane i kierowane przez usilne starania rodziców.
Chęć przygotowywania prezentów może być w sposób czysty i
święty ukierunkowana tak, aby jej rezultatem było czynienie dobra
naszym bliźnim przez napełnianie skarbca w wielkim i wspaniałym
dziele, dla którego Chrystus przyszedł na nasz świat. Jego
postępowanie nacechowane było zaparciem się samego siebie i
samopoświęceniem. Niechaj cechują one również nas, którzy
wyznajemy miłość do Jezusa, ponieważ to w Nim koncentruje się
nasza nadzieja życia wiecznego.2
Wymiana
prezentów na znak naszych uczuć. Szybkimi krokami zbliża się
okres świąteczny i związana z nim wymiana prezentów. Starsi i
młodsi z przejęciem rozmyślają o tym, czym mogliby obdarować
swoich przyjaciół w dowód pamięci. Przyjemnie jest otrzymywać
prezenty, jakkolwiek niewielkie, od tych, których kochamy. Są one
zapewnieniem, że o nas nie zapomniano i zdają się wiązać nas z
nimi nieco bliżej. . . .
Jest
rzeczą właściwą, gdy obdarowujemy siebie nawzajem dowodami
miłości i pamięci, jeśli czyniąc to nie zapominamy o Bogu,
naszym najlepszym przyjacielu. Powinniśmy przygotowywać takie dary,
które rzeczywiście będą pożyteczne dla obdarowywanego.
Polecałabym takie książki, które pomagają w zrozumieniu Słowa
Bożego lub takie, które wzmocnią naszą miłość do Jego nauk.
Podarujcie coś, co można by czytać podczas tych długich zimowych
wieczorów.3
Książki
dla dzieci zalecane (jako prezenty). Wiele osób nie posiada
książek i innych publikacji na temat poselstwa dla współczesnego
świata. Właśnie w takie pozycje możemy bezpiecznie zainwestować
pieniądze. Jest ogromna liczba dzieci, którym
trzeba dać coś do czytania. The Sunshine Series, Golden
Grains Series, Poems, Sabbath Readings* itp. to cenne książki,
które bez żadnych problemów można podarować każdej rodzinie.
Środki wydawane na słodycze i bezużyteczne zabawki mogą być
przeznaczone na zakup tych książek. . . .
Niech
ci, którzy chcą wręczyć wartościowy prezent swoim dzieciom,
wnukom, siostrzeńcom i siostrzenicom, zdobędą dla nich książki
dla dzieci wspomniane powyżej. Dla młodych ludzi bardzo cenną jest
książka pt. Life of Joseph Bates, a także trzy tomy książki
The Spirit of Prophecy**. Książki te powinny znaleźć się
u każdej rodziny w kraju. Bóg zsyła z nieba światło i żadna
rodzina nie powinna być go pozbawiona. Niechaj wasze prezenty
rzucają snopy światła na drogę do nieba.4
Nie
wolno zapomnieć o Jezusie. Bracia i siostry, gdy przygotowujecie
dla siebie prezenty, chciałabym przypomnieć wam o naszym
niebiańskim Przyjacielu, abyście czasem nie zapomnieli o Jego
oczekiwaniach (żądaniach). Czyż nie będzie zadowolony, gdy Mu
pokażemy, że o Nim nie zapomnieliśmy? Jezus, Książę Życia, dał
wszystko, aby zbawienie było w zasięgu naszej ręki. . . . Cierpiał
i to aż na śmierć, aby dać nam życie wieczne.
To
przez Chrystusa otrzymujemy każde błogosławieństwo. . . . Czyż
nasz niebiański Dobroczyńca nie ma mieć udziału w dowodach naszej
wdzięczności i miłości? Przyjdźcie, bracia i siostry, przyjdźcie
ze swoimi dziećmi, a nawet z niemowlętami na swoich rękach i
złóżcie Bogu ofiary według swoich możliwości. Śpiewajcie Mu w
Swoich sercach i niech Jego chwała będzie na waszych ustach.5
Święta
Narodzenia Chrystusa – czas oddania czci Bogu. Świat spędza
święta w sposób lekkomyślny, rozrzutny, żarłoczny i wystawny. .
. . Tysiące dolarów będą wyrzucone w błoto w czasie świąt i
Nowego Roku na zaspokajanie zbędnych zachcianek. Naszym przywilejem
jest jednak odstąpić od zwyczajów i praktyk tych zwyrodniałych
czasów. Zamiast więc wydawać pieniądze tylko na zaspokojenie
apetytu czy na niepotrzebne ozdoby lub ubrania, możemy uczynić
okres nadchodzących świąt okazją do uwielbienia i uczczenia
Boga.6
Chrystus
powinien być na pierwszym miejscu w naszych działaniach. Jednak w
obchodzeniu świąt odbiera się Mu chwałę i kieruje ją na
śmiertelnego człowieka, którego grzeszny i ułomny charakter stał
się powodem Jego przyjścia na nasz świat.
Jezus,
Majestat Niebios, niebiański Król, pozostawił Swoją władzę
królewską, porzucił Swój tron chwały, Swoją wielką potęgę i
przyszedł na nasz świat, aby zaoferować Boską pomoc upadłemu
człowiekowi osłabionemu moralnie i zepsutemu przez grzech. . . .
Rodzice
powinni przypominać o tym swoim dzieciom i pouczać je, wiersz po
wierszu i nakaz po nakazie, odnośnie ich zobowiązań względem
Boga, a nie mówić im o zobowiązaniach względem siebie, tj. o
wzajemnym zaszczycaniu się prezentami i darami.7
Skierujcie
myśli swoich dzieci na nowe tory. Niepotrzebne prezenty, którymi
tak często obdarowujemy nasze dzieci i krewnych mogą być
zastąpione rzeczami w lepszym guście i mniej kosztownymi, przez co
możemy okazać uprzejmość i wnieść do naszych domów szczęście.
Dla
dzieci będzie to ważną nauką, jeśli wyjaśnicie im powód zmiany
wartości ich prezentów, mówiąc im, że jesteście przekonani, iż
dotąd przedkładaliście ich przyjemności ponad oddawanie chwały
Bogu. Powiedzcie im, że przygotowując prezenty dla tych, którzy
ich nie potrzebowali, myśleliście więcej o swojej własnej
przyjemności, o ich zadowoleniu i o pozostawaniu w zgodzie ze
zwyczajami i tradycjami świata, niż o rozwoju dzieła Bożego. Tak
jak starożytni mędrcy możecie złożyć Bogu swoje najlepsze dary
i pokazać przez swoje ofiary, jak cenicie Jego Dar dla grzesznego
świata. Sprawcie, aby myśli waszych dzieci pozbawione były
samolubstwa, zachęcając je do składania Bogu ofiar w podzięce za
dar Jego jedynego Syna.8
„Czy
powinniśmy mieć choinkę?” Bóg byłby zadowolony, gdyby na
święta w każdym kościele była choinka, na której zawieszano by
duże lub małe dary złożone na rzecz tych domów modlitwy.
Przychodziły do nas listy z zapytaniem: Czy powinniśmy mieć
choinkę? Czy nie upodobnimy się przez to do świata? Odpowiadamy:
Jeśli macie do tego skłonności, możecie to uczynić na modłę
tego świata, ale możecie to czynić zupełnie inaczej od tego
świata. Nie jest grzechem wybieranie pachnących drzewek sosnowych i
umieszczanie ich w naszych kościołach. Grzech leży raczej w
motywie, którym się kierujemy i w sposobie wykorzystania darów
umieszczonych na choince.
Choinka
może być tak wysoka i z gałęziami tak rozłożystymi, aby
pasowało jak najlepiej. Niech jego gałęzie będą przybrane
złotymi i srebrnymi owocami waszej dobroczynności. Niech właśnie
taki będzie wasz świąteczny dar dla Chrystusa. Niech wasze dary
będą uświęcone modlitwą.9
Święta
narodzenia Chrystusa i Nowy Rok mogą i powinny być obchodzone dla
dobra tych, którzy są bez żadnego wsparcia. Bóg jest uwielbiony,
gdy dając ofiary pomagamy tym, którzy mają na utrzymaniu duże
rodziny.10
Drzewko
przybrane ofiarami nie jest grzechem. Niech rodzice
nie stoją na stanowisku, że drzewko ustawione w kościele dla
radości uczestników Szkoły Sobotniej jest grzechem, ponieważ może
się ono stać wielkim błogosławieństwem. Wskazujcie im cele
dobroczynne. W żadnym wypadku pospolita
rozrywka nie może być celem
tych zebrań. Chociaż mogą być tacy, którzy wykorzystają te
okazje jako czas beztroskiej lekkomyślności, a ich umysły nie
zostaną dotknięte przez Boga, dla umysłów i charakterów innych
osób ten czas spędzony będzie niezwykle pożytecznie. W pełni
popieram środki nacechowane niewinnością i czystością w miejsce
demoralizujących spotkań.11
Zadbaj
w tym dniu o niewinne przyjemności. Czyż nie powstaniecie, moi
bracia i siostry, chrześcijanie, i nie przygotujecie się do służby
w bojaźni Bożej, planując tak, aby nie było to wydarzenie suche i
nieinteresujące, ale pełne niewinnej radości, która będzie
nosiła pieczęć aprobaty Nieba? Wiem, że biedniejsi zareagują na
te sugestie. Również najbogatsi powinni wykazać zainteresowanie i
powinni złożyć swoje dary i ofiary proporcjonalne do środków,
które powierzył im Bóg. Niech w niebiańskich księgach znajdzie
się zapis o takich świętach, jakich jeszcze nigdy nie widziano, a
to z powodu darów, które zostaną złożone na potrzeby
kontynuowania dzieła Bożego i budowania Jego królestwa.12
_____________________________
Rozdział z książki „Chrześcijański Dom” (The Adventist Home) Ellen G. White, niepublikowany w polskim wydaniu z powodu negatywnych skojarzeń ze świętami Bożego Narodzenia w obrządku katolickim.
*
Odniesienie do publikacji już niedrukowanych. Ponieważ zasady
przedstawione w związku z nimi mają zastosowanie również obecnie,
pozostawiono te wzmianki w powyższym artykule.
**
Pierwsze książki E.G. White poprzedzające serię „Konflikt
wieków”.
1
Review and Herald, 9. grudnia 1884.
2
Review and Herald, 9. grudnia 1884.
3
Review and Herald, 26. grudnia 1882.
4
Review and Herald, 11. grudnia 1879.
5
Review and Herald, 26. grudnia 1882.
6
Review and Herald, 11. grudnia 1879.
7
Review and Herald, 9. grudnia 1884.
8
Review and Herald, 13. listopada 1894.
9
Review and Herald, 11. grudnia 1879.
10
Manuscript 13, 1896.
11
Review and Herald, 9. grudnia 1884.
12
Review and Herald, 9. grudnia 1884.
piątek, 19 grudnia 2014
Jak to jest z tymi uzdrowieniami?
Wczoraj jak szłam przejściem
podziemnym, byłam świadkiem pewnej sceny. Dwoje młodych ludzi,
mężczyzna i kobieta, stało obok starszej zgarbionej kobiety,
chodzącej z balkonikiem. Mężczyzna trzymał ręce na głowie
starszej pani i modlił się o uzdrowienie. Zatrzymałam się, żeby
zobaczyć co będzie dalej. Kiedy przestali się modlić, chwilę
rozmawiali, po czym kobieta z balkonikiem poszła dalej. I czułam
rozczarowanie, bo chciałam zobaczyć jak Pani się prostuje, puszcza
balkonik i idzie samodzielnie. A tu cud się nie zdarzył. Jak to
jest z tymi uzdrowieniami?
Modliłam się kiedyś o jednego
chłopca, którego rehabilituję. Ma zespół Westa, ciągłe napady
padaczkowe, niepełnosprawność intelektualną w stopniu głębokim,
bardzo słabo funkcjonuje, jest pampersowany, karmiony, wydaje
pojedyncze dźwięki nie mające związku z tym co się dzieje. Nie
da się z nim prawie nawiązać kontaktu. Żyje w swoim świecie w
5-minutowych przerwach pomiędzy atakami. Modliłam się, żeby był
zdrowy. Tak zupełnie. Bo nie ma u niego postępu, nikt już się go
nawet nie spodziewa, nie ma dla niego nadziei na namiastkę
normalności. Ale jedyne co się zmieniło na lepsze, to to, że
zawsze kiedy wchodzę do sali w której jest, rozpoznaje mnie i
podrywa się do wyjścia. Jak to jest z tymi uzdrowieniami?
Po pierwsze – każdy człowiek, który
poprosił Jezusa o uzdrowienie, otrzymywał je. Znamy wiele historii.
Jezus nigdy nie powiedział NIE (pomijam przykład kobiety
syrofenickiej, bo odbieram to jako próbę wiary tej kobiety).
„A gdziekolwiek przyszedł do wsi
albo do miast, albo do osad, kładli chorych na placach i prosili go,
by się mogli dotknąć choćby kraju szaty jego; a ci, którzy się
go dotknęli, zostali uzdrowieni.” (Mar. 6,56)
W Starym Testamencie też mamy taki
znamienny przykład:
„W owych dniach Hiskiasz
śmiertelnie zachorował. I przyszedł do niego Izajasz, syn Amosa,
prorok, i rzekł do niego: Tak mówi Pan: Uporządkuj swój dom,
albowiem umrzesz, a nie będziesz żył. Wtedy Hiskiasz obrócił się
twarzą do ściany i modlił się do Pana, I rzekł: Ach, Panie!
Wspomnij, proszę, że postępowałem wobec ciebie wiernie i szczerze
i czyniłem to, co dobre w twoich oczach. Następnie Hiskiasz
wybuchnął wielkim płaczem. I doszło Izajasza słowo Pana tej
treści: Idź i powiedz Hiskiaszowi: Tak mówi Pan, Bóg Dawida,
twojego ojca: Słyszałem twoją modlitwę, widziałem twoje łzy.
Oto dodam do twoich dni piętnaście lat.”
Jeżeli tak to wyglądało wtedy, a
dodamy do tego jeszcze słowa Pana Jezusa z Mar. 16,17-18 o tym, że
moc uzdrawiania będzie między innymi znakiem rozpoznawczym tych,
którzy uwierzyli, to pozostaje mi wierzyć, że po prostu daleko mi
do bycia uczniem Chrystusa.
No dobrze, pozostaje pytanie: jeżeli
będę tak blisko Jezusa jak uczniowie, to każdy za kogo będę się
modlić będzie zdrowy? Myślę, że....nie. Mam takie 3 argumenty na
to. Zapraszam do dyskusji.
1. Nieprzygotowanie tego, który się
modli.
Wtedy odpowiedział mu jeden z ludu:
Nauczycielu, przyprowadziłem do ciebie syna mego, który ma ducha
niemego. A ten, gdziekolwiek go pochwyci, szarpie nim, a on pieni się
i zgrzyta zębami i drętwieje; i mówiłem uczniom twoim, aby go
wygnali, ale nie mogli. A On im odrzekł, mówiąc: O rodzie bez
wiary! Jak długo będę z wami? Dokąd będę was znosił?
Przywiedźcie go do mnie! I przywiedli go do niego. A gdy go duch
ujrzał, zaraz zaczął nim szarpać, a on upadłszy na ziemię,
tarzał się z pianą na ustach. I zapytał ojca jego: Od jak dawna
to się z nim dzieje? A on powiedział: Od dzieciństwa. I często go
rzucał nawet w ogień i wodę, żeby go zgubić; ale jeżeli coś
możesz, zlituj się nad nami i pomóż nam. A Jezus rzekł do niego:
Co się tyczy tego: Jeżeli coś możesz, to: Wszystko jest możliwe
dla wierzącego. Zaraz zawołał ojciec chłopca: Wierzę, pomóż
niedowiarstwu memu: A Jezus, widząc, że tłum się zbiega, zgromił
ducha nieczystego i rzekł mu: Duchu niemy i głuchy! Nakazuję ci:
Wyjdź z niego i już nigdy do niego nie wracaj. I krzyknął, i
szarpnął nim gwałtownie, po czym wyszedł; a chłopiec wyglądał
jak martwy, tak iż wielu mówiło, że umarł. A Jezus ujął go za
rękę i podniósł go, a on powstał. I gdy wrócił do domu,
uczniowie jego pytali go na osobności: Dlaczego to my nie mogliśmy
go wygnać? I rzekł im: Ten rodzaj w żaden inny sposób wyjść nie
może, jak tylko przez modlitwę. (Mar. 9,17-29)
Ten rodzaj nie wychodzi inaczej, jak
tylko przez modlitwę i post. (Mat.17,21)
Dlaczego uczniowie
nie mogli go uzdrowić? Jezus odpowiedział im, że uzdrowienie
wymaga poświęcenia się, zbliżenia się do Boga, ukorzenia się
przed nim. W modlitwie i poście. Uzdrowienie to coś więcej niż
włożenie rąk. To ogromny akt pokory przed Bogiem ze strony tego,
który prosi.
- Nieprzygotowanie tego, o którego prosimy
Choruje kto między wami? Niech
przywoła starszych zboru i niech się modlą nad nim, namaściwszy
go oliwą w imieniu Pańskim. A modlitwa płynąca z wiary uzdrowi
chorego i Pan go podźwignie; jeżeli zaś dopuścił się grzechów,
będą mu odpuszczone. Wyznawajcie tedy grzechy jedni drugim i
módlcie się jedni za drugich, abyście byli uzdrowieni. Wiele może
usilna modlitwa sprawiedliwego. (Jak. 5,13-16)
Jakub podkreśla
fakt, że uzdrowieniu powinna towarzyszyć skrucha i wyznanie
grzechów, przyjście do Boga. Kiedy Jezus uzdrawia sparaliżowanego,
najpierw wybacza mu grzechy (Mar. 2,2-12). Są to dwa nierozerwalne
elementy. Ważna jest też wiara. Wiara w Boga, wiara w to, że On
może nas uzdrowić. Oczywiście są osoby, które nie mogą
pokutować, jak choćby chłopiec, którego rehabilituję albo
epileptyk opisany w Ewangelii. W przypadku tego drugiego zaważyła
wiara ojca, a raczej rozpaczliwa prośba o wiarę. Myślę, że
właściwa postawa tego, który potrzebuje uzdrowienia jest dla Boga
bardzo istotna, ale Bóg okazuje łaskę tym, którzy nie są w
stanie jej okazać.
- Sytuacje bez odpowiedzi
Potem Natan poszedł do swojego
domu. Pan zaś ugodził dziecię, które żona Uriasza urodziła
Dawidowi, i ono zachorowało. Wtedy Dawid błagał Boga za
dziecięciem i pościł Dawid, a gdy przyszedł na noc do domu, leżał
całą noc na ziemi, Gdy zaś przystąpili do niego starsi jego domu,
aby go podnieść z ziemi, nie chciał wstać i nie spożył z nimi
posiłku. Siódmego dnia dziecię zmarło. (2 Sam. 12, 15-18)
Dawid pokutował,
modlił się i pościł. Ukorzył się. Ale dziecko zmarło. Są
sytuacje w których nie wiemy dlaczego dzieje się tak, jak się
dzieje i pozostaje nam tylko ufać Bogu, że On jest święty i
sprawiedliwy. I oddać mu pokłon, wiedząc, że kiedy powie nam jak
to było naprawdę, tak samo uklęknęlibyśmy przed nim w pokorze,
jak robimy to teraz przez wiarę.
Wtedy Dawid podniósł się z ziemi,
umył się, namaścił, zmienił swoje szaty i poszedł do świątyni
Pana, aby mu oddać pokłon. (2 Sam. 12, 20)
Niech podsumuje
apostoł Jan:
Taka zaś jest ufność, jaką mamy
do niego, iż jeżeli prosimy o coś według jego woli, wysłuchuje
nas. (1 Jan. 5,14)
Ola
wtorek, 9 grudnia 2014
POZYTYWNE PODEJŚCIE DO GRUDNIOWYCH ŚWIĄT
Nie obchodzę świąt z powodu osobistych przekonań, ale dowiedziałam się o kilku ciekawych informacjach dotyczących Bożego Narodzenia i postanowiłam podzielić się pewnym artykułem na ich temat.
Jak odnieść pożytek ze Świąt Narodzenia Pańskiego
Na całym świecie wielkie rzesze ludzi, zarówno chrześcijan, jak i pogan obchodzą w tym czasie święta Bożego Narodzenia zwane też Świętami Narodzenia Pańskiego. Wiele osób ceni sobie niezwykłą atmosferę tych świąt, wielu wzrusza się kolędami. Mnóstwo dzieci oczekuje wizyty świętego Mikołaja z prezentami, i niektóre dzieci naprawdę w niego wierzą. Niestety, dla wielu ludzi owe święta nie mają charakteru religijnego, lecz jest to tylko rodzinna uroczystość. Jak powinniśmy zapatrywać się na te święta? Czy lepiej ich nie obchodzić? Co możemy zrobić, by odnieść pożytek ze świąt Bożego Narodzenia?
Dlaczego niektóre wyznania nie obchodziły lub nie obchodzą Bożego Narodzenia
Czym kierowali się i czym kierują się ludzie unikający świąt Bożego Narodzenia? Powołują się m.in. na fakt, że Ewangelie nie podają daty narodzin Chrystusa i zgodnie z tym Kościół Nowego Testamentu święta takiego nie obchodził. Wskazują na to, że sam Mistrz nakazał obchodzić pamiątkę Swej śmierci, a nie narodzin. Twierdzą, że dzień 25 grudnia był obchodzony w Rzymie przez pogan jako dzień narodzin boga Słońca, Mitry. Ponadto zarzucają, że różne świąteczne zwyczaje i rekwizyty wywodzą się z pogaństwa, np. choinka.
Dlaczego większość ewangelicznych chrześcijan obchodzi święta Narodzenia Pańskiego
A co można sądzić o stawianiu w domach choinek?
Czy ktoś, kto to czyni, dopuszcza się bałwochwalstwa? Zwyczaj ten pochodzi z Niemiec. W XVI wieku połączono ze sobą dwa symbole zaczerpnięte z Biblii – drzewo życia z raju, do którego Chrystus ponownie otworzył nam dostęp (ozdabiano je jabłkami) i gwiazdę, za którą szli mędrcy ze Wschodu (umieszczaną na szczycie choinki). Choć prawdą jest, że poganie otaczali drzewa swoistym kultem, lecz wynikał on z zabobonnego przekonania, iż drzewa mają dusze lub że zamieszkują w nich dusze zmarłych ludzi. Z choinką nie wiążą się tego rodzaju wierzenia. Nikt też nie modli się do choinki i nie oddaje jej Boskiej czci. Posiadanie choinki lub jej brak nie są tak istotne, jak nasz rzeczywisty stosunek do Jezusa (1 Kor 16,22).
Kim był święty Mikołaj?
Według tradycji, był to żyjący w IV wieku biskup, który podczas soboru w Nicei w 325 roku stanął w obronie Boskości Chrystusa. Był także znany ze swej szczodrości. Jeśli chodzi o to, czy był on postacią autentyczną, zdania są podzielone. Istnieje obawa, że postać św. Mikołaja może usunąć w cień Osobę Chrystusa. Dlatego lepiej wyeliminować św. Mikołaja ze świąt i nie okłamywać dzieci, że otrzymują od niego prezenty (Ef 4,25). Niech nasze pociechy wiedzą, że to od nas otrzymują dary. Zwyczaj obdarowywania się nie jest niczym nagannym, chyba, że towarzyszą mu zbyt duże żądania i przesada (Dz 20,35).
Jak jednak mamy zapatrywać się na dzielenie się opłatkiem podczas Wigilii?
Jest to kwestia szczególnie ważna dla chrześcijan, których członkowie rodziny należą do Kościoła rzymskokatolickiego. Wiarygodne źródła podają, że jest to typowo polski zwyczaj, znany od XVII wieku i nie mający charakteru wyłącznie religijnego. Opłatek wigilijny uznawany jest za symbol pojednania i przebaczenia oraz wiąże się ze składaniem sobie życzeń dotyczących doczesności, na przykład, żeby nigdy nie zabrakło nam chleba (którego namiastką jest opłatek). Ważna uwaga: opłatek nie jest chlebem komunijnym, konsekrowanym przez kapłana w ramach Eucharystii, lecz mógł być przez niego poświęcony, podobnie jak święci się inne przedmioty. Co ciekawe, w pierwszych wiekach chrześcijaństwa panował zwyczaj dzielenia się chlebem, który z czasem przeniesiono na wigilijne nabożeństwo, przy czym zanoszono pobłogosławione kawałki chleba chorym, nieobecnym, krewnym i znajomym. W świetle powyższych faktów trzeba stwierdzić, że dzielenie się opłatkiem jest rzeczą, którą Marcin Luter nazwałby adiafora (moralnie obojętną). Skoro jako chrześcijanie powinniśmy być rozpoznawani po miłości (nawet do nieprzyjaciół) i mamy być znani z życzenia dobrze wszystkim ludziom (Mt 5,43-38; J 13,34-35; 1 P 3,9), to nie uczynimy nic złego uczestnicząc wraz z katolickimi rodzinami w dzieleniu się opłatkiem i we wzajemnym składaniu sobie dobrych, szczerych życzeń. Oczywiście, jeśli ktoś ma wrażliwe sumienie, które nie pozwala mu w tym brać udziału, to niech trzyma się swego przekonania (Rz 14,22-23). Byleby nie potępiał tych, którzy postępują inaczej (Rz 14,1-13). Zupełnie inną rzeczą są tak zwane spotkania opłatkowe w miejscu pracy, gdzie nieraz mamy po prostu do czynienia ze zwykłą obłudą. Ale i tam chrześcijanin może godnie się zachować i dać dobre świadectwo swoją postawą.
Reasumując, nie bądźmy bardziej radykalni od Chrystusa i nie róbmy problemu z czegoś, co samo w sobie nie jest grzeszne i złe. Strzeżmy się ducha faryzeizmu i niezdrowego separatyzmu.
Jak uczcić Chrystusa podczas świąt ku czci Jego Narodzin?
Pamiętajmy, że to, czy odniesiemy pożytek ze świąt Narodzenia Pańskiego zależy od tego, w jakim duchu je będziemy obchodzić. Czy będzie to Duch Chrystusowy, Duch Święty, czy też duch tego świata? (Ga 5,19-23). Niech w tym okresie i zawsze nasze myśli, słowa i czyny oddają chwałę jedynemu Bogu! (1 Kor 10,31-33; Ps 19,15).
wtorek, 2 grudnia 2014
Zagrożenia psychologii
W oczekiwaniu na drugą część książki "Umysł, charakter, osobowość" zakupiłam dzisiaj tę oto książkę i już po pierwszych rozdziałach bardzo mnie zaciekawiła. To zastanawiające, że koncepcje psychologiczne wymyślone przez ludzi, którzy odżegnywali się od religii, zakorzeniły się bardzo mocno w... chrześcijaństwie.
Przyzwyczailiśmy się do pewnych teorii psychologii, ale czy rzeczywiście są prawdziwe?
„Kilka lat temu natknęłam się na artykuł pewnego pastora, który wskazał kilka duchowych niebezpieczeństw związanych z dziedziną psychologii. Początkowo nie podobało mi się to, co czytałam, ponieważ autor atakował większość kwestii, jeśli nie wszystkie, których nauczyłam się jako psycholog. Jednak kiedy Duch Święty działał na moje serce i prowadził mnie do głębszego studium niniejsze kwestii, musiałam przyznać, że wiele pojęć z zakresu świeckiej psychologii jest sprzecznych ze Słowem Bożym.
To było naprawdę niezwykłe doświadczenie!”
Czy to prawda, że:
- Muszę zrozumieć swoje dzieciństwo, by poradzić sobie z własnymi problemami?
- Bóg pragnie, abym czuł się dobrze sam ze sobą?
- Bóg i inni ludzie powinni kochać mnie bezwarunkowo?
- Niezaspokojone potrzeby mają wpływ na duchowość?
- Psychologia chrześcijańska jest bardziej bezpieczna?Książka rozpoczyna sie podaniem kilku teorii, ktore miały najsilniejszy wpływ na chrześcijaństwo: psychoanalityczna, stworzona przez Freuda, koncepcja miłości bezwarunkowej (Fromm), teoria humanistyczna - tutaj dzieli sie na psychologie "ja" Carla Rogersa i hierarchię potrzeb Maslowa. Wszyscy ci ludzie odrzucili w pewnym etapie swego życia religie, albo inaczej- zamienili ją na psychologię.Przybliżę temat, ktory mnie zastanowił: "Bóg pragnie, abym czuł sie dobrze sam ze sobą". Humanizm wprowadził pojęcie poczucie własnej wartości. Maslow i Rogers twierdzili, ze poczucie własnej wartości jest niezbędne do szczczescia oraz zdrowia psychicznego. Niektórzy chrześcijanie uważają nawet, ze miłość do samego siebie i poczucie własnej wartości sa konieczne do duchowego wzrostu. Używają tutaj argumentu biblijnego "Kochaj bliźniego jak siebie samego", jako dowodu na to, ze Bog zachęca nas, abyśmy rozwijali silne poczucie własnej wartości. Innym obszarem w kościele, na ktory skupianie sie na poczuciu własnej wartości ma olbrzymi wpływ, jest wspólne uwielbienie. Powstał pogląd, ze kościół powinien starać sie, aby członkowie czuli sie lepiej sami ze sobą. Filozofia ta miała główny wpływ na rozwój ruchu CCM, którego jednym z głównych założeń jest, ze Bog pragnie "dowartościować nas poprzez nasze uwielbienie i sprawić, abyśmy czuli sie dobrze sami ze sobą." Tak nastąpiła zmiana sposobu uwielbienia z pochylania głowy na podnoszenie jej w gore, zmiana tekstów piesni, ktore skupiają sie na poczuciu własnej wartości. Niepopularne stały sie teksty, w których jest mowa o słabym, nędznym człowieku, robaczku czy inne podobne. Rozwiniecie tego tematu znajduje sie jeszcze w innej koncepcji, miłości bezwarunkowej, ktora nakazuje akceptowanie innych takimi, jacy sa, a wiec wszelkie zachowania dotyczące uwielbienia, ale nie tylko tego: stylu życia, standardów moralnych, zdrowotnych i innych.Co do poczucia własnej wartości, warto zastanowić sie nad tekstami z Mt 16,24 i Fil 2,3, gdzie jest mowa o uniżeniu i zaparciu się siebie. Ellen White pisze wprost : "Musimy uświadomić sobie, że jesteśmy w szkole Chrystusa nie po to, żeby nauczyć sie, jak doceniać samych siebie, ale jak powinniśmy doceniać łagodność Chrystusa." Our high calling, s. 184. Oczywiście nie oznacza to poniżenia, bo wielokrotnie jest mowa o szacunku do siebie, wynikającym z życia w zgodzie ze swoim sumieniem tak, zeby nie wstydzić sie przed ludźmi i aniołami. Prawdziwe poczucie własnej wartości nie koncentruje się na sobie i dobrym samopoczuciu wobec swojej osoby, ale na tym szacunku, wynikającym z zachowywania szlachetnej postawy.
wtorek, 19 sierpnia 2014
Prawdziwe klejnoty
"W trosce o wasze piękno nie ograniczajcie się jedynie do tego, co zewnętrzne, jak na przykład wyszukane fryzury, złote pierścienie i kosztowne suknie. Zabiegajcie raczej o wasze wewnętrzne piękno, o spokój i łagodność ducha – rzeczy tak bardzo cenne w oczach Boga."
1 P 3,3.4 BWP
"Bezcenny jest wewnętrzny dar łagodnego i cichego ducha. W życiu prawdziwego chrześcijanina zewnętrzne ozdoby pozostają zawsze w harmonii z wewnętrznym pokojem i świętością. Nawet w ubiorze tych wszystkich, którzy idą ścieżką odkupionych Pana, widać będzie, że i smak uległ zmianie z chwilą nawrócenia. Słusznie, że kocha sie piękno i pragnie sie go, ale Bóg pragnie od nas, abyśmy ukochali i szukali najpierw piękna najwyższego, które jest niezniszczalne."
E. White "Działalność apostołów", s. 319
piątek, 18 lipca 2014
Pan jest moim pasterzem
"Pan jest mym Pasterzem; niczego mi nie braknie.
On da mi spocząć na łąkach zielonych,
powiedzie mnie do źródeł swego odpocznienia,
gdzie dusza moja będzie odnowiona."
Polecam serdecznie to wydanie psalmów w Nowym Przekładzie Dynamicznym. Język bardzo zrozumiały, do tego nastrojowe podkłady muzyczne. Chętnie słucham w piątek wieczorem.
Dobrego sabatu :)
czwartek, 20 lutego 2014
Kobieta, która umie czekać
Cenne rady dla wszystkich kobiet, niezależnie od stanu cywilnego i wieku. Im wcześniej się z nimi zapoznamy, tym większa szansa, że ochronią nas przed komplikacjami związanymi z niefortunnymi wyborami życiowymi.Jest to książka dla każdej przedstawicielki płci pięknej, która szczerze i gorąco pragnie znać Boży punkt widzenia, gdy chodzi o jej przyszłość oraz życie w ogóle. Przedstawione tu biblijne prawdy ilustrują przykłady z życia pozwalające rozpoznać konkretne wyzwania związane z sytuacjami, którym sprostanie pozwala stawać się kobietą naprawdę poddaną Bogu. Uzmysławia czytającym, że zaspokojenie najgłębszych tęsknot kobiecego serca nie zależy wyłącznie i przede wszystkim od innych ludzi.O autorkach: Debby Jones od ponad 20 lat przemawia do kobiet w całych Stanach Zjednoczonych - od Alaski po Hawaje. Prowadzi studia biblijne na temat przedstawiony w tej książce w studenckich miasteczkach amerykańskich koledżów. Jest mężatką i matką czwórki dzieci. Mieszka w Południowej Karolinie, USA. Jackie Kendall jest zapraszana na konferencje do posługiwania ludziom różnego wieku i stanu. Jest autorką rozważań o tematyce biblijnej opartych na motywach autobiograficznych pt: "A Lunatic on a Limb With Jesus". Wraz z mężem i dwójką dzieci mieszka na Florydzie.
Kobieta zadowolona
Książka opiera się na historii biblijnej Rut, kobiety, która owdowiała w młodym wieku i utknęła w kraju dotkniętym głodem. Decyduje się wyruszyć ze swoją teściową do kraju zmarłego męża, przyjąć obcą religię i czekać, aż zmieni się jej los. Faktycznie tak się dzieje, kiedy pojawia się Boaz, krewny jej męża, który decyduje się ją przyjąć według obowiązującego prawa lewiratu. Nie jest to jednak tylko obowiązek, Boaz przekonał się o wartości Rut i wypowiada do niej słowa: "Błogosławiona bądź, moja córko, przez Pana! Jeszcze lepiej niż za pierwszym razem okazałaś swoją miłość za drugim razem, gdy nie szukałaś młodych mężczyzn, biednych czy bogatych. Nie lękaj się więc, moja córko; wszystko, co powiedziałaś uczynię dla ciebie, gdyż wie każdy mieszkaniec mego miasta, że jesteś dzielną kobietą. Jednakże, jeśli jest prawdą, że jako krewny [twego męża] mam prawo wykupu, to jest jeszcze krewny bliższy ode mnie. Pozostań tutaj przez noc, a rankiem, jeśli on będzie chciał wypełnić wobec ciebie swój obowiązek jako krewny [twego męża], dobrze będzie, jeśli go wypełni, lecz jeśli nie będzie chciał go wypełnić, to na życie Pana, ja go wypełnię względem ciebie. Śpij aż do rana!" (Rut 3,10-13 BT). W dzisiejszych czasach nie brzmi to "romantycznie", jakbyśmy się spodziewali, ale dla Rut były to słowa, po których miała prawo popędzić do domu i zacząć szykować ślubną sukienkę. Jednak Rut nie poddaje się szalonej euforii, tylko czeka. Istniało przecież inne rozwiązanie (inny krewny) i cierpliwe czekanie uchroniło Rut przed ewentualnym bólem i rozczarowaniem.
W jednym z podrozdziałów powyższego rozdziału jest mowa o rowach rozgoryczenia, w które wpada wiele kobiet, które doświadczyły odrzucenia przez mężczyzn. Jednak o ile jest to od nich niezależne, poważniejszy wydaje się problem rozgoryczenia, któremu poddaje się kobieta, zwodząc samą siebie. Kobiety chrześcijanki wpadają w przeróżne pułapki. Jedną z nich jest mylenie służby z małżeństwem, kiedy relacje duchowe mieszają się z romantycznymi zamiarami. Autorka zadaje tutaj pytania:
- ile rzeczy podarowałaś któremuś z mężczyzn w twoim życiu, ponieważ wyczułaś, że wasza przyjacielska relacja może w przyszłości zamienić się w coś więcej?
- w ile służb zaangażowałaś się po to, by on cię zauważył?
- ile razy ofiarowywałaś pomoc bratu wiedząc jednocześnie, że nie byłabyś równie chętna pomóc siostrze w Chrystusie?
Tego rodzaju próby zwrócenia na siebie uwagi i zdobycie czyjegoś przywiązania nie kończą się dobrze, ponieważ, jak twierdzi autorka, mężczyźni są przyzwyczajeni do opieki i wsparcia kobiety, którą jest choćby matka i mogą wcale nie odróżnić twojej chęci pomocy od matczynej troski. Poza tym sama przed sobą musisz przyznać, że twoje motywacje nie są uczciwe, więc ból rozczarowania po wszystkim będzie większy.
Innym rodzajem zwodzenia samej siebie są fantazje. Bardzo łatwo jest uciekać w marzenia od codziennej monotonii, ale szkodzą one zadowoleniu, które można osiągnąć tylko w Bogu. A nawet jeśli te marzenia się ziszczą, przyzwyczajenie do snucia romantycznych historii o mężczyznach pozostanie i w małżeństwie, co może prowadzić do rozczarowania i zdrady. Często przyjaciele podsycają nasze nierealne oczekiwania, kiedy wpadamy do nich z wypiekami na policzkach, opowiadając o nowo poznanym chłopaku, a ci zamiast nas w tym ostudzić i zalecić, aby rozsądnie skupiać się na teraźniejszości, zaczynają razem z nami planować ślub.
Prawdziwego zadowolenia z życia trzeba ciągle się uczyć. Tylko w Bogu możemy mieć prawdziwe zadowolenie niezależnie od okoliczności, które nas otaczają:
"Nie mówię tego bynajmniej z powodu niedostatku: ja bowiem nauczyłem się wystarczać sobie w warunkach, w jakich jestem. Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia" (Fil 4,11-13 BT).
Rozdział kończy się następującym wyzwaniem: uczciwie staw czoła wszelkim trudnościom, jakie sprawia ci powodowane pychą pragnienie, by ułożyć sobie życie na własnych warunkach. Oddaj pychę w zamian za moc Jezusa, tak byś od tej pory mogła przyjąć każde zadanie wyznaczone ci przez Sędziego. Randki to nie nagroda za życie z Jezusem. Wolny piątkowy wieczór to często okazja do tego, by wszechwiedzący Sędzia uchronił cię przed błędem.
____________________________________________
opis książki i adres dystrybutora pochodzi ze strony ksiazki.chrzescijanin.plpiątek, 14 lutego 2014
Zgubiona moneta
"Biedni i bogaci, wielcy i mali, wolni i zniewoleni są Bożą własnością. Ten, który dał swoje życie, aby ratować człowieka, widzi w każdej ludzkiej istocie wartość przewyższającą wszelkie nasze rachuby. W świetle krzyża mamy zrozumieć, jak ceni On każdą duszę. Człowiek, choćby najbardziej sponiewierany i grzeszny, kosztował tak dużo, że nie wolno go traktować ozięble i z pogardą. (...) Zgubiony grosz w przypowieści Zbawiciela, leżący w brudzie i śmieciach, był ciągle kawałkiem srebra. Właścicielka szukała go, ponieważ miał dla niej wartość. Tak też każda dusza, jakkolwiek poniżona przez grzech, jest w oczach Bożych drogocenna. Tak jak moneta nosi podobiznę i pieczęć panującego, tak człowiek od stworzenia nosi obraz i pieczęć Boga. Chociaż teraz zatarte i zniekształcone przez wpływ grzechu, to jednak nadal na każdej duszy są widoczne ślady podobieństwa Bożego. Bóg pragnie odzyskać wszystkie dusze, w sprawiedliwości i świętości odnowić w nich swój wizerunek."
E. White "Śladami Wielkiego Lekarza", s. 109
piątek, 7 lutego 2014
Moc zwycięzcy
Kongres 2013.12.28 - Ev Herb Kersten - 1 from Dandenong Polish SDA Church on Vimeo.
Chciałam polecić kolejny wykład Herba Kerstena, w którym mówi o mocy Ducha Świętego w naszym życiu. Rozpaczliwie potrzebujemy chrztu Ducha Świętego każdego dnia i każdej godziny. Potrzebujemy oddać Jezusowi klucze do każdego pokoju, każdego kąta w naszym życiu, aby to On stanął w drzwiach i stoczył walkę z grzechem.
Dodam tylko swoje doświadczenie w tym temacie. Wiem, o czym mówi kaznodzieja. Doświadczyłam chrztu Duchem Świętym kilka lat temu. Pamiętam, że co godzinę miałam ustawiony budzik i się modliłam i to był dzień pełen takiej mocy, że nawet najtrudniejsze sytuacje nie były w stanie wytrącić mnie z równowagi. Moja mama też opowiadała mi o takim doświadczeniu. To jest realne i prawdziwe, nie jest żadną przesadną euforią i chodzeniem w innej świadomości, ale życiem w mocy. Nie należy się obawiać, że będziemy wyprawiać dziwne rzeczy i ktoś nas posądzi o pentakostalizm. Bóg chce dać moc do codziennego życia, do wypełniania naszych zwykłych obowiązków, do kochania ludzi, do wyznawania Mu naszych grzechów i do uwolnienia od naszych przyzwyczajeń i nałogów. I taki chrzest jest tym, co prowadzi nas do wylania Ducha Świętego w późnym deszczu na cały kościół.
środa, 15 stycznia 2014
Winner's lost - Herb Kersten
Kongres 2013.12.26 - Ev Herb Kersten from Dandenong Polish SDA Church on Vimeo.
Zaciekawił mnie ten wykład już samym początkiem, bo jakiś czas temu ten tekst z Filipian 3,4-10 uderzył we mnie jak młotem.
To prawda, że najtrudniej przyjąć Chrystusa ludziom religijnym. Ja nie mam pochodzenia w prostej linii od Ellen White ale gdybym miała się chwalić jak Paweł, to wymieniłabym: przeczytałam Biblię z 10 razy, prawie wszystkie książki White, a niektóre z nich już po kilka razy, ukończyłam teologiczne studia i od kilku lat jestem nauczycielem szkoły sobotniej i jeszcze więcej aktywności, które mogłabym wymienić. Ale jeśli ktoś myśli, że im więcej będzie zaangażowany, tym bardziej zbliży się do Boga i Go pozna, to się myli. Ja też tak myślałam i dopiero od tamtego momentu z tekstem z Filipian dociera do mnie, że poznanie Jezusa to jest coś o wiele bardziej głębszego, niż czytanie o Nim, nauczanie Jego nauk czy praca na rzecz Jego dzieci.
O Jezusie jest napisane w książce "Życie Jezusa", że przez pierwsze 30 lat swojego życia nie uczynił żadnego cudu, nie wygłaszał publicznych nauk ani nie dążył do zajęcia wysokich stanowisk, a jednak komentarz mówi: "Przy ciesielskim stole pełnił taką samą służbę Bożą jak wtedy, gdy czynił cuda." Jak to jest możliwe? Przecież On tylko żył i pracował na swoje utrzymanie. A jednak wszędzie tam, gdzie był, zjednywał ludzi, bo przebywał wśród nich, wnosił światło, nadzieję, zmieniał atmosferę wokół siebie, żyjąc nieustannie w łączności z Ojcem. Nie musiał robić wcale szumu, a przynosił błogosławieństwo.
Jeśli nawet żyjąc takim prostym życiem Jezus pełnił dzieła Ojca, to oznacza to, że każdy z nas może prowadzić życie świadome celu, pod warunkiem, że przestanie polegać na tym, co sam robi, a skoncentruje się na poszukiwaniu łączności z Jezusem przez Ducha Świętego. Nie oznacza to, że przestanie robić to, co jest dobre (chociaż może dla niektórych tak też być , ale będzie to wypływało z niego naturalnie, a nie stanie się środkiem do celu.
niedziela, 12 stycznia 2014
Nudne życie?
Ilu z was mogłoby się podpisać pod zdaniem: "Ja to mam dopiero nudne życie: ciągle ta sama praca, to samo miejsce zamieszkania, ten sam rozkład dnia. Inni to mają przygody, a ja? Prawdziwe przygody mogę sobie przeżywać tylko w filmach." Ale życie to nie film, ale raczej ciąg dłużyzn, które w kinie nikogo by nie zainteresowały. Kiedy tak z zazdrością myślimy o filmowych bohaterach czy innych postaciach, które zmieniły świat, co powiedzielibyście na... czterdzieści lat pasienia owiec albo trzydzieści lat pracy w warsztacie?
Pierwszy z bohaterów był dzieckiem szczęścia: został uratowany z masowej rzezi małych chłopców przez egipską księżniczkę. W okresie młodości spędzonej na egipskim dworze był pełnym energii człowiekiem, który szczerze przejmował się niedolą swojego ludu. Bolało go to, że jego bracia muszą ciężko pracować i marzył o rewolucji i wyzwoleniu Izraelitów. Jednak jego zuchwały czyn zabicia Egipcjanina okładającego Izraelitę nie napotkał odzewu wśród stłamszonych współbraci, a nawet jego przybrana egipska rodzina chciała go zgładzić, więc musiał uciekać na pustynię. Dalszy ciąg jego życia to mieszkanie wśród wędrownych pasterzy owiec, życie rodzinne, wędrówki w poszukiwaniu nowych pastwisk i żmudna, codzienna praca przez czterdzieści lat. Kto z nas pisałby się na coś takiego?
Drugi z naszych bohaterów, żyjący już w czasach nowożytnych, ale także pod okupacją, przyszedł na świat do ubogiej rodziny z Nazaretu, miasteczka owianego złą sławą. Nie była to dzielnica, gdzie mógłby zrobić karierę. Nauczany przez swoją matkę w domu, nie posyłany do tradycyjnych rabinackich szkół miał niewielką szansę na stanie się uczniem rabina, co było w tamtych czasach oznaką prestiżu. Dlatego jako sposób na utrzymanie pozostał mu zawód cieśli, wykonywany przez jego ojca. Dzień w dzień udawał się do pracy w warsztacie, wykonując te same czynności i zdobywając skromny zarobek. Nie kandydował w wyborach, nie organizował protestów, nie nauczał rewolucyjnych nauk publicznie. Żył z dala od rozgłosu i sensacji. Jedynym być może bardziej ekscytującym wydarzeniem w tamtym okresie była wyprawa do Jerozolimy w wieku dwunastu lat, kiedy znikł z oczu swoim rodzicom i rozmawiał z uczonymi w Piśmie w świątyni. Potem powrócił do domu i był im uległy, jak sprawozdaje Ewangelia. Czy jest to fascynujące życie superbohatera?
Z pewnością domyślacie się, o kim jest tu mowa. Dalszy ciąg historii obydwu postaci jest znany, dużo bardziej niż to zwyczajne życie. Jednak okazuje się, że nie byłoby tego wielkiego i spektakularnego działania, gdyby nie szkoła życia. O pierwszym z nich, Mojżeszu, jest powiedziane:
"Człowiek mógłby uważać za zbędny tak długi okres trudu i życia z dala od świata, uznając to za wielką stratę czasu. Jednak Nieskończona Mądrość wezwała tego, który miał zostać przywódcą ludu Bożego, do wykonywania przez czterdzieści lat skromnej pracy pasterza. Mojżesz miał przywyknąć do troszczenia się o innych, nauczyć się bezinteresowności i czułej pieczy nad stadem, aby się mógł stać współczującym, cierpliwym pasterzem Izraela. Żadna korzyść, czerpana z wykształcenia czy kultury nie była w stanie zastąpić tego doświadczenia."
E. White, Patriarchowie i prorocy, s. 183
O Jezusie, drugim z kolei wymienionym bohaterze, czytamy takie słowa:
"Podczas Swego życia na ziemi Jezus był poważnym i wytrwałym pracownikiem. Oczekiwał wiele i dlatego też na wiele się poważył. (...) Nie unikał obowiązków i odpowiedzialności, jak to czyni wielu z tych, którzy uważają się za Jego naśladowców. Dlatego właśnie, że usiłują obejść ten ład, są tak słabi i nieskuteczni. (...) Jezus jest dla nas przykładem. Jest wielu takich, którzy rozwodzą się z zainteresowaniem nad okresem Jego publicznej działalności, a nie zwracają uwagi na naukę dawaną przez Niego w Jego latach dziecięcych. A Jego życie domowe stanowi wzór dla wszystkich dzieci i młodzieży. Zbawiciel zstąpił w ubóstwo, aby pouczyć nas, jak blisko jesteśmy Boga w naszej niedoli. W zwykłych sprawach Swego życia dążył do tego, aby zadowolić, czcić i chwalić Ojca. Dzieło Jego spełniał najpierw przy wykonywaniu prac ciesielskich, aby zarobić na chleb. Przy ciesielskim stole pełnił taką samą służbę Bożą jak wtedy, gdy czynił cuda."
E. White, Życie Jezusa, s. 45.46
Prawdziwi bohaterowie nie pojawiają się znikąd, oni stają się nimi zmywając naczynia, chodząc do szkoły i do pracy, żyjąc wśród zwyczajnych ludzi i wykonując zwyczajne zajęcia.
Kiedy twoje życie wydaje się czasem zwyczajne i nudne, pomyśl: może znajdujesz się właśnie na szkoleniu bohaterów?
_____________________________
do dalszego studium polecam rozdział VII "Wiek dziecięcy" z książki "Życie Jezusa" oraz "Mojżesz" z książki "Patriarchowie i prorocy".
Subskrybuj:
Posty (Atom)